12/01/2011

SZTUKA W KIBLU

Kogo nie zaciekawiła trwająca w Zachęcie wystawa Wolfganga Tillmansa i akurat trafił w dogodną porę, odświeżenie spotkał w galeryjnej toalecie. Odświeżenie artystyczne. 

W grudniowy wieczór wystawą Krzysztofa Ćwiertniewskiego Ścisk rozpoczęła swoją działalność mobilna Galeria Jednego Widza, założona przez studentów Akademii Sztuk Pięknych – Michała Drabika i Łukasza Izerta. Istotą galerii ma być możliwość intymnego, niezakłóconego kontaktu odbiorcy z dziełem sztuki, a także brak stałej siedziby skutkujący koniecznością realizowania własnego programu wystawienniczego w ramach znanych placówek artystycznych. Pierworodna wystawa trafiła do Zachęty Przyjaciół Sztuk Pięknych, której to sama nazwa (a także określenia np. sal wystawienniczych – sala matejkowska, Narutowicza) wskazuje na dużą pompatyczność i nobliwość instytucji. W końcu to tutaj swój pierwszy, zakrojony na tak szeroką skalę, a potem uznany za przełomowy pokaz miał Wilhelm Sasnal czy ostatnio Jakub Julian Ziółkowski. Na naszej scenie artystycznej wystawa w Zachęcie jest dla polskiego artysty rodzajem namaszczenia, ukonstytuowaniem sytuacji, po której już „nie pogadasz”. W takim wypadku za start z wysokiego C należy uznać pokaz Krzysztofa Ćwiertniewskiego – tak młodego artysty w tak ważnym miejscu. Od momentu „Ścisku” w jego CV uczciwie może widnieć „wystawa w Zachęcie”.

Ćwiertniewski w ciasnej kabinie z kiblem (na czas trwania wystawy zamienionej w Galerię Jednego Widza) wystawia pokaźną serię obrazów, których nie da się zobaczyć. Zbita masa zasłaniających się wzajemnie płócien zostaje wepchnięta pomiędzy dwie ściany małego pomieszczenia. Pomimo słusznej kontestacji, że nie można dostrzec żadnego z nich, ten prosty gest ewokuje sporo problemów, zwracając m. in. uwagę na utrudniający wpływ przestrzeni w odbiorze sztuki – w tak klaustrofobicznym wnętrzu siłą rzeczy nie da się dogodnie pokazać prac. Można ten problem przełożyć na odbiór sztuki z klasycznego white-cube’a, który poprzez swoją sterylną biel, wyjaławia także myślenie widza. Praca artysty ma więc wymiar krytyczny, multiplikowany jeszcze bardziej miejscem,  w którym jest pokazywana. Jak widać można wystawić nic nieznaczące obrazy w artystycznie uświęconej przestrzeni, co dzisiaj nie wydaje się przecież obcym zjawiskiem.

 / "Ścisk" - Krzysztof Ćwierniewski 
          (fot. Kuba Mazurkiewicz)
Wystawa Ćwiertniewskiego ze swoim aspektem krytyczności wpisuje się w szerszą, ogólnoświatową nawet tendencję bazgrania i kombinowania, wyrażania wprost poglądów osobistych, politycznych, społecznych itd. w toaletach w różnych miejscach: szkołach, knajpach, dworcach. Z kolei Bob Dylan mówił, żeby strzec się łazienek gdzie nie piszą na ścianach. Taka przestrzeń nie jawi się więc jako alternatywna do wystawiania sztuki komentującej, a najbardziej klasyczna – duży plus dla kuratorów (Michała Drabika i Łukasza Izerta), że tak zgrabnie dobrali miejsce.

W tekście kuratorskim do wystawy wydrukowanym na papierze toaletowym kuratorzy zwracają też uwagę na przerost w dziele sztuki warstwy dyskursywnej, zapychającej i trującej główny przekaz artysty. W przypadku tej interwencji treść, symbolika, znaczenia zostały poprzez niewidzialność obrazów zredukowane do minimum. Pytając w sposób dosyć tendencyjny: stawiać na ilość czy na jakość kuratorzy zbliżają się i przekładają na teraźniejszość problematykę podjętą przez amerykańskiego historyka sztuki Normana Brysona, który w tekście Dyskurs i figura zapewniał, że do doczytania głównego sensu, przesłania treściowego obrazów malarzy renesansowych wystarczą nierzadko jedynie trzy elementy – reszta to wizualny naddatek.

 / "Grosz czynszowy" - Masaccio






Ścisk z pewnością jest wystawą udaną, sprawnie realizującą postulaty sztuki krytycznej, bo osadzoną mocno w rzeczywistości. Prosty gest Krzysztofa Ćwiertniewskiego zwraca uwagę na kilka ważnych z punktu widzenia zwłaszcza młodego artysty czy studenta spraw. Jak jednak faktycznie wyglądało deklaratywne założenie Galerii Jednego Widza o tym osobistym kontakcie z dziełem? Uważam, że wydarzenie z toalety w Zachęcie bardziej przypominało profesjonalną, lecz półlegalną, towarzyską atrakcję, niż cichą i prywatną możliwość konfrontacji z dziełem. Ta nieodzownie związana jest z najprostszym szkolnym kiblem, w którym „HWDP”, „Donald matole” i gdzie wybuchają petardy.

+ 

Krzysztof Ćwiertniewski, Ścisk. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa; 1 grudnia 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz